Tolerancyjny latawiec poszybował...
Jak doszło do mini happeningu w wykonaniu klasy VI a?
Opowiemy historię od początku, czyli od pomysłu do realizacji.
Najpierw dowiedzieliśmy się na lekcji plastyki, co to jest ten happening. Już wiemy, że to działanie artystyczne łączące plastykę, teatr i „światopogląd”. Umieszczone musi być w przestrzeni publicznej i adresowane do ludzi, by zwrócić uwagę na jakiś ważny problem. Obejrzeliśmy różne przykłady wybrane przez nauczyciela (m.in. 80 urodziny Miłosza, recykling, czy karpie). Uznaliśmy, że jest to fajne.
Zapaliliśmy się do pomysłu, aby zorganizować własny happening.
Sami wymyślili temat i koncepcję. Wypadło na tolerancję i dyskryminację. Wybraliśmy odpowiednie miejsce, czyli trawnik przed gimnazjum obok chodnika, by zainteresować potencjalnych przechodniów naszymi działaniami.
Wydumaliśmy, że wykonamy latawiec obklejony naszymi rysunkami, dotyczącymi właśnie tego problemu. Na kolejnej lekcji już realizował się nasz pomysł. Oprócz rysunków niektórzy z nas napisali na małych karteczkach, w jaki sposób w szkole byli dyskryminowani, bo bardzo zapadło im to w pamięć. Dokleili karteczki do latawca. Na tym etapie wszystko się udało, gdyż tata Dominika Trzebuni fachowo wykonał dla nas konstrukcję latawca, za pomoc bardzo dziękujemy.
W zamyśle było wypuszczenie latawca w niebo, bo ta przestrzeń jest symbolem wolności. Na finał, 13 czerwca - na kolejnej lekcji plastyki, wybraliśmy się na trawnik przed gimnazjum obok chodnika, by zainteresować potencjalnych przechodniów naszymi działaniami.
Po wielu próbach, w końcu wielki latawiec wzbił się w niebo. Trzeba przyznać, że zabawa była przednia, a każdy z przechodniów zatrzymywał się, dopytywał, o co chodzi i obserwował nasze zmagania z wiatrem (nie mylić z wiatrakami). I właśnie o to chodziło! W świat happeningu wprowadziła nas pani Iwona Gawlas.
Zespół redakcyjny